raz żył sobie kosooki czart
co miał gorące serce
tułał się w świecie szerokim
aż zakochał się w tancerce
więc swym sercem ją rozgrzewał
układał liryczne wiersze
pieśni grał dla niej i śpiewał
nocą śnił że znalazł szczęście
tak ją kochał,że aż płonął
świecił jasno jak pochodnia
w całym piekle z niego kpiono
a on piękniał i łagodniał
szatan wezwał go do siebie
kazał padać na kolana
w końcu wylądujesz w niebie
czarcia duszo opętana!
czas się w końcu opamiętać
i zdusić ten błędny płomień
wróć do domu, tu do piekła,
nie dla ciebie ziemskie błonie...
czart głowę spuścił pokornie
lecz spojrzeniem butnie toczył
pózniej się ukłonił dwornie
i przymrużył kose oczy
nie bądź panie tak zazdrosny
że me serce dla niej biło
zapał mój jeszcze nie ostygł
choć nie wierzy w moją miłość
choć mnie w sercu nie kołysze
w końcu precz mnie nie przepędza
mogę widzieć ją i słyszeć
czy to taka straszna nędza?
a gdy w tańcu zawiruje,
gdy melodia ja porywa
jak anioł w niebie się czuję
bo wiem że jest wtedy szczęśliwa...
Jak widać to miłość może i diabła zmienić...:)
OdpowiedzUsuńNawet czart pięknieje i łagodnieje :))
OdpowiedzUsuńDzieki za odwiedziny Marto!
zabawny wierszyk...to prawda, miłość zmienia wszystko
OdpowiedzUsuń💜‿💜
OdpowiedzUsuń