ostatnia letnia burza szaleje dziś po niebie
nabrzmiałym i oślizgłym niczym brzuch wielkiej ryby
spadają ciężkie chmury strącone wichru powiewem
bryzgają strumieniem deszczu, twardym srebrzysto- siwym
tak jak gdyby ulewa oczyścić chciała ziemię
i spłukać z niej ostatnie ślady letniej spiekoty
pęka powietrze drżące błyskawic groźnym lśnieniem
z potężnym głuchym hukiem przetaczają się grzmoty…
a potem czas się dopełnia i cichnie letnia burza
deszcz ustaje,zasypia chwiejna wiatrów róża
w lśniącej ciszy spokoju- po kałuż kobiercu
nadchodzi jesień
w mglistym szalu
z ostrym chłodem w sercu
Piękny wiersz Olu :)
OdpowiedzUsuńDzieki Martuś!
OdpowiedzUsuń