świat kończył się kilka razy
umiera wciąż na nowo
niebo wciąż się zapada
i płoną gwiazdozbiory
słońce do końca się spala
i tylko jarzy jałowo
lecz jakimś cudem wciąż świeci
isnieje do tej pory
ziemia w posadach się chwieje
brak jednak błyskawic i gromów
milczą anielskie trąby
nie widać oznak rozpadu
(pijak śpi na trawniku
nie dotarł wczoraj do domu
dzieci biegną do szkoły
głośno witając sąsiadów)
nie ma natchnionych proroków
ani świętych w stygmatach
staruszek białowłosy
jak codzień idzie po mleko
dla ciebie świat się zawalił
to koniec twego świata
i nic już nie będzie jak było
fala zmierza do brzegu….
śliczny wiersz
OdpowiedzUsuńMiło mi,że wpadasz i czytasz.To wiersz dla mojego kolegi,zmarł niedawno na raka
OdpowiedzUsuń